wtorek, 27 stycznia 2015

Mity o noszeniu dzieciaczków w chuście


Każdy, kto podjął decyzję o noszeniu swojego dzieciaczka w chuście, zapewne obawiał się różnych rzeczy z tym związanych.. a kiedy już jakoś poukładał sobie w głowie swoje za i przeciw, i zdecydował się na skorzystanie z chusty, spotkał się z różnymi komentarzami na ten temat.. czasem również dość negatywnymi, które czasem rodziły pewien niepokój: "czy, aby na pewno to, co robię jest słuszne?".
Zaś tym, co nie mogą zdecydować się na noszenie swych pociech w chuście, może ten post pomoże rozwiać ich wątpliwości..

Opowiem Wam o tym, jak bardzo nałogowo próbowali mnie odwieźć od noszenia mojego Robaczka:

1. "Nie noś, bo się przyzwyczai" - chyba słyszą to nie tylko ci, co noszą w chuście.. ja słyszałam to nagminnie nie tylko przy chustowaniu, ale również przy noszeniu na rękach.. cóż.. odpowiedź jest tylko jedna.. jeśli rzeczywiście noszenie przyzwyczaja, to mój Robaczek już dawno się do tego przyzwyczaił.. Dlaczego? Bo przecież, przez całą ciążę był noszony, nie da się przecież odłożyć brzuszka na półkę i powiedzieć: "tam się rozwijaj Młody, a jak przyjdzie czas wyklucia, to wtedy zamontuję sobie z powrotem Ciebie na brzuszku".. Poza tym prawda jest taka, że mój Robaczek był noszony od zawsze i w brzuszku, i w momencie, kiedy tylko wyszedł poza brzuszek również.. Efekt: odkąd potrafi w jakikolwiek sposób się przemieszczać, zrobił się zdecydowanie samodzielny.. woli sam pokonywać pewne odległości.. a odkąd zaczął sam chodzić, chętnie korzysta ze swoich nóżek.. Oczywiście lubi czasem przyjść do mnie i wyciągnąć ręce jakby chciał powiedzieć: "winda w górę", ale raczej robi to wtedy, kiedy chce coś zobaczyć z góry (z mojej perspektywy), kiedy jest zmęczony lub po prostu kiedy chciałby się utulić i ugłaskać. 

2. "Twój kręgosłup ucierpi i będziesz mieć w przyszłości problemy", "Przy problemach w kręgosłupem nie możesz nosić w chuście" - przy noszeniu na rękach może i tak, ale w chuście? Nie ma takiej możliwości! Przynajmniej dwa wiązania wspomagają odpowiednią postawę noszącego. Jest nim kangurek, gdyż cały ciężar dziecka rozłożony jest na całej powierzchni kręgosłupa, ze względu na szeroko i równomiernie rozłożone poły. Drugim wiązaniem jest plecak prosty, gdyż dziecko noszone jest na plecach, co wspomaga utrzymanie pozycji wyprostowanej u noszącego. Dodatkowo, warto wiedzieć, że przy dobrze zawiązanej chuście, kręgosłup właściwie nie boli.. nawet przy kilkugodzinnym noszeniu nie odczuwa się bólu kręgosłupa.. ale trzeba zapamiętać, że tylko przy prawidłowo zamotanym dziecku w chuście. Próbowaliście kiedyś nosić choćby godzinę dzieciaczka na rękach, bez użycia chusty? Nie tylko ręce odpadają, ale również kręgosłup nie daje rady.. wiem coś o tym. 

3. "Zrobisz krzywdę dziecku" - tak jak informacją, że może się przyzwyczaić czy, że mój kręgosłup na tym ucierpi, jakoś nigdy się nie przejmowałam.. tak próba wmówienia mi, że robię takim noszeniem największą krzywdę dziecku powodowała, że zapalała się w mojej głowie czerwona lampka: "a co jeśli mają rację?". Całe szczęście nie mają! Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Przede wszystkim ważna jest odpowiednia chusta. Musi być wykonana splotem skośno-krzyżowym, gdyż taka dociągnie się odpowiednio, a także pracuje zarówno wzdłuż jak i w poprzek, co powoduje, że otula dziecko równomiernie. Otulone jak bandażem dziecko właściwie nie siedzi, tylko jest przyklejone do noszącego, w związku z czym noszący przyjmuje funkcję amortyzatora, więc żadne drgania czy nierówna droga nie są wstanie źle wpłynąć na dzieciątko. Dobrze wykonane wiązanie spowoduje, że dziecko nie jest wstanie wypaść z chusty, gdyż jest na całej powierzchni swego ciałka zabezpieczone. Dodatkowo odpowiednia pozycja zgięciowo-odwiedzeniowa (tzw. pozycja żabki) i odpowiednie podwinięcie miednicy powoduje, że dziecko przyjmuje pozycję całkowitej kifozy (czyli fizjologiczne zaokrąglenie plecków w tzw. literę C) co w żaden sposób nie obciąża kręgosłupa, lecz wręcz pozwala mu odpocząć i powoduje, że głowy kości udowych idealnie wpasowują się w panewkę stawu biodrowego.
Słyszałam również opinię, że dziecko noszone w chuście nie rozwija się prawidłowo, nie nauczy się chodzić, czy też raczkować. Hmmm.. no cóż.. pytanie czy ktoś kto tak sądzi uważa, że dzieci w chuście nosi się przez 24 godziny na dobę? Otóż nie.. jak każde dziecko, dzieciaczek noszony w chuście potrzebuje i domaga się również swobody ruchów, ma naturalną potrzebę poznawania świata, różnych faktur i kształtów, więc należy mu dawać taką możliwość odkładając na podłoże, bawiąc się z nim czy pokazując mu, co go otacza.
A słyszeliście o tym, że nie należy nosić w chuście, bo dziecko się udusi? Też to słyszałam.. prawidłowa pozycja w chuście, to pozycja pionowa - pozycja fizjologicznej kifozy, która sprzyja dobremu oddychaniu, a zamotane tak dziecko ma dobrą wentylację powietrza, gdyż z każdej ze stron dociera do niego powietrze. To prawda, że jest przyklejone do rodzica i bardzo do niego przytulone.. ale nawet jeśli przytuli się czółkiem do klatki piersiowej (co raczej zdarza się bardzo rzadko, bo chętniej dzieciaczek przytula się policzkiem) i tak ma w taki sposób umożliwione dojście powietrza.

4. "Za bardzo przywiążesz do siebie dziecko" - poważnie? Nie zauważyłam.. wręcz przeciwnie, widzę, że dziecię jest śmielsze, pewniejsze siebie, a ostatnio u swojego kuzyna czuł się jak u siebie, natomiast jego kuzyn (a propos nie noszony) czuł się niebyt swojo na własnym terenie.. Dodatkowo zauważyłam, że przy dziadkach (którzy nie noszą) nie zauważa w ogóle mojej obecności i właściwie nie jestem mu potrzebna, co najwyżej tylko do jedzenia lub kiedy chciałby iść spać.. niestety moje dziecko jest sprzedawalne, chętnie idzie do osób, które bardzo dobrze zna i z którymi ma kontakt.

5. "Chusta to wymysł współczesności, dziwna moda, która szybko przeminie" - niestety zgodzić się nie mogę.. raczej wózek to wymysł współczesności.. pojawił się zaledwie w XIX wieku i na początku był dostępny tylko dla wyższych sfer, nie każdego było na niego stać.. a wcześniej, co było? No właśnie chusta, co prawda niekoniecznie w takiej postaci, jak jest teraz, ale istniały wcześniej chusty trójkątne lub kwadratowe. W dawnej Polsce nazywały się różnie w zależności od regionu: szmata, płachta, chycka, zajdka, odziewacka, czy hacka.

6.  "Wiązanie chusty jest trudne i skomplikowane" -  no cóż.. myślę, że jak każdą nową umiejętność trzeba ją pojąć, a to wymaga czasu i ćwiczeń.. to jest jak z umiejętnością wiązania sznurowadeł.. tego kiedyś również musieliśmy się nauczyć, a jak już to pojęliśmy, zawiązanie ich zajmuje praktycznie chwilkę. Tak samo jest z motaniem chusty, z pewnością pomocna będzie dobra instrukcja (która często dołączona jest do chusty) lub warsztaty chustowe czy indywidualne konsultacje.. kiedy już pozna się zasady prawidłowego motania i poćwiczy, wtedy wiązanie stanie się łatwe, szybkie i przyjemne :)

7. "Noworodka nie należy nosić w chuście, a jeśli już to tylko w pozycji leżącej" - chusta nadaje się do noszenia dzieci od pierwszych dni życia maleństwa, ponieważ prawidłowo zamotana pozwala otrzymać i utrzymać fizjologiczne ułożenie w pozycję całkowitej kifozy (pozycję podobną do pozycji w brzuszku mamy) tj. odpowiednie wygięcie kręgosłupa w literę C oraz odpowiednie rozstawienie nóżek, zabezpieczając przy tym główkę, która przy takim ułożeniu opada na klatkę piersiową noszącego. 
Pozycja leżąca tzw. pozycja kołyski nie jest odpowiednią pozycją, ponieważ jest wiązaniem niestabilnym i asymetrycznym. W tym wiązaniu nie ma możliwość uzyskania prawidłowej pozycji zgięciowo-odwiedzeniowej, ponieważ występuje jednostronny nacisk na miednicę dzieciątka. Występuje silny nacisk na kręgosłup szyjny, zaś broda dziecka jest dociskana do klatki piersiowej. co gorsza przy takim wiązaniu powstać może „efekt scyzoryka” – dziecko „zegnie się w pół” oraz występuje tu bardzo utrudniona cyrkulacja powietrza.

8. "Trzeba zainwestować w kilka modeli chust oraz trzeba dokupić różne inne akcesoria wspomagające noszenie np. kurtkę dla dwojga" - jest to przede wszystkim indywidualna sprawa każdego noszącego w chuście. Chcesz kupić kilka modeli chust - kupuj. Ale po co? Dobrze przemyślana sprawa kupna chusty, odpowiedni materiał oraz długość chusty pozwoli cieszyć się jedną jedyną bardzo długo, a nawet kiedy już zdecydujesz się na drugie dzieciątko - może ono z niej również skorzystać. Przy wyborze chusty trzeba się przede wszystkim kierować splotem, tym, czy chcesz nosić swoje maleństwo sama czy również z partnerem, jakimi wiązaniami chcesz się posługiwać (od tego zależy długość chusty). Przecież nawet przed kupnem wózka najczęściej sprawdza się modele, ich funkcje.. wyszukuje się odpowiedniego dla własnych potrzeb.. tak samo jest z chustą.. a jeśli przytłoczy Cię nawał informacji, zawsze możesz zapytać doradcę, który pomoże Ci dobrać odpowiednią dla siebie chustę.
To prawda chusta jak wszystko również się brudzi.. i nie da się tego uniknąć.. ale naprawdę w zupełności wystarcza jedna, a wypranie jej nawet późnym popołudniem zagwarantuje, że następnego dnia rano będzie już sucha. 
A dodatkowe akcesoria? W zimne dni nie jest wcale potrzebna kurtka dla dwojga w zupełności wystarczy kurtka partnera lub po prostu za duża :P bez problemu pomieścicie się w takiej obydwoje.. no chyba, że koniecznie chcesz kupić taką typowo do noszenia dzieciaczków to proszę bardzo.

9. "Noszenie latem w chuście jest niewygodne i jest zbyt gorąco" - to prawda wiele razy po letnich spacerach w chuście okazywało się, że miałam spoconą bluzkę, tak samo jak Robaczek, ale któż nie poci się latem? Najczęściej taki fakt odkrywałam dopiero po odmotaniu się i nie odczuwałam, dyskomfortu z tym związanego. Warto pamiętać, że ciała noszącego i dziecka dostosowują się temperaturą i nie ma ryzyka przegrzania. A jak słoneczka za bardzo grzeje, to bardzo dobrze sprawdza się zwykła parasolka przeciwdeszczowa.. rewelacyjnie ona osłania przed nadmiarem promieni słonecznych, skrywając zamotanych w swoim cieniu :) 

Znacie jeszcze jakieś mity, które Was choć trochę niepokoją? Zawsze możecie do mnie napisać, a ja chętnie rozwieję wszelkie wątpliwości :P

Oczywiście nie uważam, że noszenie w chuście jest jedyną i słuszną formą transportu. Każdy ma wybór i wybiera to, co jest dla niego najlepsze i najwygodniejsze, i to, co najbardziej mu odpowiada.


2 komentarze:

  1. Zgadzam się, choć jedno ale: jeśli dziecko jest dobrze ubrane, np. w kombinezon, to zwykła kurtka też starczy przy kangurkowym wiązaniu, bo mój brzuch już ma dość ciepło i wcale nie trzeba się zapinać. I ewentualnie odradzam, a raczej sama nie ryzykuję, takich spacerów gdy są śliskie chodniki.
    Za to zapewniam: 4-latek chodzi, biega - a nosiłam go często w chuście zwłaszcza gdy nie mieliśmy utwardzonej drogi, a wtedy do domu wolałam nie wwozić sobie ton błota! Teraz roczniak, kolejny w tej samej chuście, również chętnie wtula się we mnie gdy go noszę, lubi takie spacery, bo nie zawsze jest łatwe przemieszczanie się z wózkiem, a tak - schody nie straszne nam. No i nie mają problemu z chodzeniem, za to wydaje mi się, że mają mocne plecy i szybko stabilnie główki trzymali.
    Historyczny rys: takie 4 m chusty już były, ale teraz nie pamiętam czy to w Afryce czy w Ameryce Południowej...
    Natibaby zdaje się, że daje "gwarancję" do 100 kg, więc bez obaw - dziecko nie zerwie jej, nawet jeśli by liczbę brać przez pół, to będzie bezpieczne... ale myślę, że już wcześniej - przy 15 kg powoli zrezygnujemy z noszenia dziecka, mimo, że ciężar dobrze się rozkłada przy dobrym wiązaniu i nie jest męczące dźwiganie 3-latka ;)
    dla zainteresowanych polecam: Magdalena Sendor "Noś swoje dziecko" i coś jeszcze miałam, ale pożyczyłam i...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja również mam małe ale.. łatwiej i lepiej dociąga się chustę kiedy dzieciaczek i noszący nie mają zbyt wiele warstw na sobie.. a już na pewno nie gruby luźny sweter czy śliskie kombinezony i kurtki.. wtedy chusta raczej się śliska i nie jesteśmy wstanie jej dobrze dociągnąć.. dlatego polecam np. kurtkę partnera :P Zapewniam, że wystarczy ubrać dziecię i siebie pod kurtkę zupełnie tak samo, jak chodzicie w domku, gdyż tak, jak napisałaś, nawzajem siebie grzejecie, więc nie potrzeba dodatkowych warstw :D Oczywiście z biegającym dwulatkiem jest inaczej.. bo tak naprawdę, wtedy całego spacerku nie spędza się w chuście, tylko służy ona jako pomoc, gdyby małe nóżki odmówiły posłuszeństwa.. wtedy patrzę z przymrużeniem oka na motanie się na kurtkę..
      Co do historycznego zarysu, nie sprawdzałam jeszcze jak chustonoszenie wyglądało w Ameryce czy Afryce.. ale chętnie się dokształcę i w wolnej chwili zerknę :)

      Usuń